DARMOWA DOSTAWA do 21.04

Wersje językowe
OLA LIPECKA - O SWOJEJ PIERWSZEJ TOREBCE. 'KOCHAM, GDY RZECZY ZACZYNAJĄ ŻYĆ SWOIM ŻYCIEM, KTÓRE PONIEKĄD IDZIE W PARZE Z MOIM. SĄ ŚWIADECTEM TEGO CO PRZESZŁAM, CO ZOBACZYŁAM, CZEGO DOŚWIADCZYŁAM'. KWESTIONARIUSZ BY HUNGRY HEARTS #9 0
OLA LIPECKA - O SWOJEJ PIERWSZEJ TOREBCE. 'KOCHAM, GDY RZECZY ZACZYNAJĄ ŻYĆ SWOIM ŻYCIEM, KTÓRE PONIEKĄD IDZIE W PARZE Z MOIM. SĄ ŚWIADECTEM TEGO CO PRZESZŁAM, CO ZOBACZYŁAM, CZEGO DOŚWIADCZYŁAM'. KWESTIONARIUSZ BY HUNGRY HEARTS #9

Ola Lipecka @lipeckaola właścicielka naszej brązowej listonoszki z haftem Saddle Bag Forest opowiada o tym czym karmi swoje serce.

Zdjęcia: Sylwek s_z_fotografia


Jestem/zajmuję się:

Jestem – czasownik, któremu trudno istnieć w pojedynkę. Zupełnie tak, jak i mnie trudno ukłuć jego jedną, ba, jednokomórkową definicję. Mogę spróbować – lecz dopełnienie i tak będzie konieczne. Jestem więc… sobą. Tylko lub aż tyle. Dwudziestoczterolatką, która wciąż odkrywa zagadkowy świat na zewnątrz i wewnątrz samej siebie. Osobą o starej duszy, lubującą się w szukaniu piękna dookoła. Kiedy idę ulicą, nie słucham mamy i nie patrzę pod nogi – wzrokiem szybuję hen do góry, by spoglądać na gzymsy i zdobienia warszawskich kamienic, skrywających pewnie niejedną historię. Zresztą, bez Warszawy (nie)jestem; przygarnęła mnie, słoika, i pozwoliła pokochać, choć nie jest to miłość łatwa. Jestem… jestem człowiekiem wrażliwym na słowo – wyrażane po wielokroć i wszelako, w różnych językach. Jako studentka, a właściwie rychło absolwentka lingwistyki stosowanej, przyzwyczaiłam się do określania mojego „jestem” podług kryteriów języków dominujących. Mam więc A – polski, B – francuski i angielski, C – szwedzki, hiszpański. Liczę też na włoski. Słowo „jestem” wychwytuję na stronicach czytanych przeze mnie książek (zawsze kilka na raz) i pewnie sama nie raz i nie dwa użyję go w tekście, którego redaktorką jestem (nomen omen). Lubię mówić, że zajmuję się opowiadaniem historii. Pracowałam dla różnych redakcji – obecnie należę do zespołu Dzień Dobry TVN, ale moje teksty możecie też znaleźć na portalu Fashion Biznes, na stronie SO Magazynu od WP, w Focusie, a także w drukowanym K Magu. Poza tym tworzę treści kreatywne dla dodającej poweru kobietom biznesu marki ENNBOW.W innym wcieleniu poznacie mnie jako studentkę lingwistyki stosowanej z kombinacją francuski/szwedzki – kończę ostatni rok magisterki. I ciągle tworzę swoją definicję „jestem” na nowo.

 Ola Lipiecka ze skórzaną torebką ByHungryHearts_1.jpg

Czym jest dla Ciebie jakość?

Jakość to dla mnie trwałość. Żyjemy w świecie, który zbyt długo stawiał na rozwiązania jednorazowe. Kup – załóż – wyrzuć to zupełnie nie moje myślenie. Jeśli coś pokocham, chcę by towarzyszyło mi przez lata. Jakość to dla mnie także dbałość – zarówno o estetykę, jak i o materiał. Kocham, gdy rzeczy zaczynają żyć swoim życiem, które poniekąd idzie w parze z moim. Są świadectwem tego, co przeszłam, co zobaczyłam, czego doświadczyłam. Takie szczególne „pamiętniki” to dla mnie nomen-omen skórzane torebki. Primo – bo odpowiednio przygotowana skóra to naprawdę materiał „nie do zdarcia”. Pamiętam aktówkę noszoną przez moją koleżankę ze studiów – odziedziczyła ją po tacie, który zakupił ją, gdy sam był jeszcze studentem! Secundo – słyszeliście pewnie nie raz, i nie dwa, że skóra „pięknie się starzeje”. Jest w tym sporo prawdy! Materiał opowiada swoją historię – może wypłowieje od słońca Toskanii, może wysmaga go wiatr tatrzańskich szczytów? A może w malutkie szparki wpadnie nieco piasku z plaży spod kornwalijskich klifów? Uwielbiam podróże i nie mogę się doczekać, by zabrać swoją torebkę w drogę – to zawsze najlepszy test jakości! Gdy zaś powróci ze mną do domu, będzie napakowana wspomnieniami, które wraz z każdym kolejnym dniem swojego życia taka torebka będzie dla mnie przechowywać 😊

 Ola Lipiecka ze skórzaną torebką ByHungryHearts_2.jpg

Czy pamiętasz swoją pierwszą torebkę?

Podchwytliwe pytanie! Stety-niestety wychowałam się w bardzo babskim otoczeniu. Kobiety z obu stron mojej rodziny miały – mają – silne charaktery, lecz często diametralnie się od siebie różniące. Ciotka w młodości miała epizod hipisowski, jedna z moich babć z nie lada surowością podchodzi do wszelkich modowych wyborów (a przy tym zwykle wybiera bezkrytyczny maksymalizm), druga (również ze względu na trudną historię swojego życia) umiłowała sobie prostotę, praktyczny minimalizm. Jej córka, a moja mama przejęła to podejście, choć nieco je „podrasowała” i przekuła w styl niekrzykliwy, ale fantazyjny. Może to ze względu na częste obracanie się w świecie bohaterek Jane Austen i Lucy Maud Montgomery? I w modzie, i w dekoracji wnętrz zawsze stawiała na to, co bliskie naturze. Odkąd pamiętam, wybiera przede wszystkim naturalne tkaniny i materiały. Nie inaczej w przypadku torebek. Właściwie, gdy zamykam oczy, trudno mi wyobrazić sobie mamę bez przewieszonego przez ramię skórzanego paska. Kolekcjonowała – ba, kolekcjonuje – właśnie torebki! Podobnie jak ja, uwielbia te skórzane, które opowiadają swoją historię. Kiedy byłam mała, lubiłam do nich przytykać nos. Zapach skóry, zmieszany z aromatem maminych perfum od razu mnie uspokajał. Poza tym, wspomnę, że mama jest nauczycielką i zawsze, zawsze nosiła ciężkie torby, z których opasłych wnętrz można było wyszperać różne skarby – w tym nauczycielskie atrybuty, czerwone długopisy (uwielbiałam je podkradać). Po prawdzie, z czasem odziedziczyłam niektóre z egzemplarzy maminej kolekcji – dużą, bordową aktówkę i oliwkową kopertówkę z malutkim paseczkiem oraz mnóstwem kieszonek. Nie przypadły mi w udziale prawdziwe rarytasy, czyli skórzane torby z haftem (mama jest z nich niesamowicie dumna; pamiętam z dzieciństwa, jak długo musiała odkładać na każdy taki zakup pieniądze) – teraz mam jednak swoją własną 😊 To historie, które szczególnie zapisały się w mojej pamięci. Jednak żadna z tych torebek nie jest „tą pierwszą” – słomianą, malutką, nieco przypominającą kształtem portmonetkę. Mam ją do dziś, choć ta niepozorna dama jest starsza ode mnie o kilka dobrych lat. Mama kupiła ją sobie podczas jednej z wakacyjnych podróży, jeszcze za swoich studenckich czasów. Potem bawiłam się tą torebeczką jako dziecko, nosiłam ją do letnich sukienek, a do środka chowałam zarówno muszelki, jak i figurki koników, które kolekcjonowałam wręcz hurtowo. Aż dziw bierze, że mimo niezbyt delikatnego obchodzenia się z nią przez moje dziecięce rączki, ta słomiana torebka przetrwała do dziś. Jedyna różnica ? Nie pakuję już do niej koników, tylko zdecydowanie nudniejsze klucze i telefon. Choć na lody zabieram ją równie chętnie co kiedyś!

 Ola Lipiecka ze skórzaną torebką ByHungryHearts_3.jpg

Czym karmisz swoje serce?

Moje serce karmię miłością. Tyle i tylko tyle wystarcza, jakkolwiek oklepanie to brzmi. Miłością – czyli raptem jednym składnikiem, choć znajduję go w różnorakich składach. Bo jedynego przepisu (takiego sprawdzonego i niezastąpionego, prawdziwie słusznego – jak na babcine pierogi) na miłość zwyczajnie nie ma. W swoim spichlerzu trzymam mnóstwo słoiczków z różnymi etykietkami: pachnąca domowymi przetworami miłość rodzinna, smakująca słodko jak konfitura z różą miłość romantyczna, mająca w sobie coś orzeźwiającego miłość przyjacielska… Każda nadaje mojemu życiu niezwykłych, wyjątkowych aromatów. Poza tym są jeszcze całe regały suto zastawione miłością do moich pasji (a mam ich całkiem sporo). Podróże – o których już wspominałam, te większe i mniejsze; te, które nasycą moje oczy cudownymi widokami i wyobraźnię wspaniałymi historiami. Książki – bo przecież jedno łączy się z drugim, zwłaszcza teraz, gdy trudno wyruszyć na drugi koniec świata. Oprócz prozy kocham jeszcze poezję – zwłaszcza Leśmiana. Jego erotyki i ballady tkają z nici słów świat fantazyjny, balansujący na granicy mroku i światła. Niezwykle pobudzają moją wrażliwość. Co jeszcze znajdziemy w małej spiżarni mojego serca? Drobnostki. Bagatelnie-niebagatelne rzeczy, które jakimś cudem potrafią przywołać uśmiech na mojej twarzy: zjedzony rano kawałek domowego sernika, kubek parującej herbaty z hibiskusem, kojące mruczenie mojego kota, kolejne rozszyfrowane słówko do kolekcji znanych mi języków, świeże kwiaty w wazonie, zapach kwitnących magnolii (ach, jak ja na to czekam!), obserwowanie świtu o poranku. Biżuteria vintage – jestem jej prawdziwą pasjonatką. Kolekcjonuję zwłaszcza stare pierścionki i broszki. Zawsze szukam rzeczy intrygujących, o niecodziennej formie lub wzorze. Równie mocno kocham biżuteryjną klasykę – na przykład kameę. I spacery – ci, którzy mnie znają wiedzą, że Warszawę przeszłam wzdłuż i wszerz. Kocham – wzorem flâneur – pobłądzić wśród krzywych uliczek Starego Miasta, zagłębić się w zielony świat Żoliborza, podumać w cieniu Łazienkowskich drzew (choć gdy myślę o historii tego miejsca, to akurat niewiele spokoju tam było). Sezon na arcydługie spacery zaczyna się wraz z nadejściem pełnoprawnej wiosny. Wtedy chwytam torebkę (najlepiej taką jak ta, z mnóstwem kieszonek, do których upchnę mnóstwo szpargałów i książkę, by poczytać ją gdzieś na ławeczce pod drzewem) i nie oglądając się za siebie, wybiegam na zewnątrz 😊

 Ola Lipiecka ze skórzaną torebką ByHungryHearts_4.jpg

 Ola Lipiecka ze skórzaną torebką ByHungryHearts_5.jpg

 Ola Lipiecka ze skórzaną torebką ByHungryHearts_6.jpg

Ola Lipiecka ze skórzaną torebką ByHungryHearts_7.jpg 

Ola Lipiecka ze skórzaną torebką ByHungryHearts_8.jpg

Komentarze do wpisu (0)

do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl